piątek, 7 października 2016

Rozdział #1

- Mamo!? Wróciłam...
Do końca nie wiedziałam czy moja rodzicielka jest w domu, ale drzwi były otwarte i przeczuwałam, że po prostu zasnęła na kanapie. Weszłam do salonu upuściłam swoje rzeczy na podłogę i podbiegłam do matki. Była cała sina, tak jakby uciekło z niej życie. Wiedziałam czemu tak jest... Ona po prostu była martwa. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku zostawiając ślad na mojej twarzy. Łza która wyznaczyła moją nową drogę przez życie.

... Następnego dnia ...

Siedziałam sama na kanapie popijając herbatę i tak właśnie obchodząc swoje urodziny. Nie miałam matki ani ojca, babci, dziadka czy cioci, nie miałam nikogo. Zostałam skazana na bycie samą i powinnam to uszanować. Może po prostu brak rodzinnego ciepła ukształtował mnie na taką osobę, która poradzi sobie z przeciwnościami losu.



- Niestety jest pani pełnoletnia i nie uzyska pani pieniędzy
- Ale co ja mam w tej sytuacji zrobić!? Nie mam pieniędzy żeby się utrzymać i do tego płacić za ten cholerny dom - zdenerwowana krążyłam po pokoju
- Proszę się nie denerwować, może pani sprzedać tą działkę i zakupić sobie małe mieszkanie
- Świetnie! Tylko gdzie ja znajdę pracę?  - załamana opadłam na kanapę - Błagam niech mi pani pomoże
- Niestety nie jestem w stanie, gdyby się coś działo proszę dzwonić - podała mi małą kartkę - A teraz, do widzenia
Wyszła pozostawiając mnie samą, znowu... Po dłuższych rozmyśleniach postanowiłam że zatrudnię się u kogoś jako niania do dzieci i zacznę zarabiać.  A dom? Nie sprzedam go. Zrobię remont za moje ostatnie pieniądze i w kryzysowym momencie sprzedam go za więcej. To było najlepsze rozwiązanie. Nie chcąc marnować czasu, sięgnęłam po telefon z zamiarem znalezienia oferty do pracy jako niania. Po 10 minutach nudnego przewijania natknęłam się na ciekawą propozycję. 2 dzieci, w wieku 15 i 10 lat oraz wysoka stawka godzinna, 5 $, żyć nie umierać. Nie mogąc wytrzymać szybko wybrałam numer do państwa Carterów.
- Richard Carter, słucham. - odezwał się głęboki, męski głos
- Dzień dobry, dzwonię w sprawie pracy
- Witam, wyślę pani sms adres i termin spotkania
- Dobrze, do widzenia - rozłączyłam się, a już po chwili dostałam wiadomość

,, Jutro, godzina 15.00  "

Będzie ciekawie

...

Ubrana w jeansy i beżowy płaszczyk wyszłam z domu, postanowiłam przejść się na piechotę, bo do domu Carterów miałam 20 minut drogi.